poniedziałek, 30 maja 2016

Fałszywi gentelmeni


          Przyznam się szczerze, że nie znam zbyt dobrze świata celebrytów i aktorów serialowych. Wogóle w tym temacie nie siedzę i aby nie być totalną ignorantką  czasami zaglądam na pudelka po to, aby chociaż kojarzyć nazwiska tych osób lub wiedzieć, że takie istnieją w show biznesie.


          Ostatnio zaglądnęłam na stronę dotyczącą Weroniki Rosati i spodobał mi się  fragment jej wypowiedzi . w którym mówi, że woli uczciwych mężczyzn niż fałszywych gentelmanów. Dużo jest teraz graczy, którzy udają kogoś z tak zwanej wyższej półki .Zanim przekonamy się, kim ktoś naprawdę jest musi minąć wiele czasu. Ludzie grają tych, którymi chcieliby być a potem prędzej czy później wychodzi, kim kto jest naprawdę a rozczarowanie bywają bolesne zwłaszcza ,gdy  ponosi się niemiłe konsekwencje błędu towarzyskiego.


            Dlaczego ludzie grają kogoś lepszego niż są  w rzeczywistości ? Moim zdaniem jest to spowodowane zmianami społecznymi. Okres przed II wojną światową to był czas podziałów klasowych i społecznych, których w żaden sposób nie dało się przeskoczyć przynajmniej, jeśli chodzi o klasę szlachecką , magnacką . Po II wojnie światowej PRL zniszczył dawne klasy społeczne.


            Mimo ich zniszczenia  o dziwo  niemal wszyscy chcą uchodzić za elitę, szukają świata wartości, szlacheckich korzeni nawet z nieprawego łoża, wszyscy chcą uchodzić za synów lub córki  dam lub gentelmanów. Bywa to śmieszne, bo zazwyczaj zawsze słoma z butów  wychodzi takim osobnikom , ale niektórzy, co mnie nie dziwi nabierają się na fałszywych szlachciców nowej ery i ponoszą tego konsekwencje …Trzeba uważać i nie wierzyć za bardzo tym, którzy mają zbyt   dobre maniery no chyba, że udowodnią rodowód szlachecki; -) A o to cytat Weroniki Rosati, który mi się spodobał ;


 Wolę uczciwych mężczyzn od fałszywych dżentelmenów - wyznaje w nowej rozmowie z magazynem Party. Zawsze po różnych przeżyciach potrzebuję czasu, żeby pobyć sama. Tak dzieje się po zakończonych relacjach z osobami, które były dla mnie ważne. Rozstania są dla mnie małą żałobą. Zawsze traktuję poważnie osoby, które wpuszczam do swojego życia, więc naturalne jest, że przeżywam gdy kończy się coś, co miało dla mnie wyjątkową wartość. Długo dojrzewam do decyzji, żeby zakończyć jakąś relację. I zawsze muszę mieć pewność, że mam ku temu konkretne powody. Nigdy nie jest to pochopne. Dla mnie związek to nic innego jak bardzo silne emocje. W ogóle w moim życiu nie ma kompromisów, półśrodków lub letniej temperatury.


 

16 komentarzy:

  1. wydaje mi się, że Pani Weronice chodziło o coś innego, nie o rzekome szlacheckie pochodzenie... to akurat w obecnych czasach nie ma już zbytniego znaczenia...
    potocznie słowem "dżentelmen" nazywa się mężczyznę, który ma wiele zalet, między innymi jest pełen galanterii wobec kobiet, traktuje je uprzejmie, okazuje im szacunek na każdym kroku...
    "fałszywy dżentelmen" to taki, który mimo nienagannych manier po bliższym poznaniu okazuje się małym, słabym, fałszywym, podłym pizduszonkiem, któremu nie można zaufać, na którego nie można liczyć...
    zaś kto jest według Pani Weroniki owym "uczciwym mężczyzną"?... ano taki, któremu czasem tych manier i ogłady brakuje, ale mimo to nie jest dupkiem...
    pozdrawiać :)...

    OdpowiedzUsuń
  2. Osoby, które rzeczywiście mają rodowód szlachecki tacy jak Potoccy czy Lubomirscy oprócz znajomości form odbierają pewne wychowanie, ale przede wszystkim jest presja rodziny, że pewne zachowanie są nieakceptowane. Oczywiście wśród ludzi o szlacheckim pochodzeniu także znajdują się gnidy i nieciekawe osoby niemniej jednak w większości wypadków pomijając wyjątki jest większa szansa, że dana osoba zachowa się przyzwoicie, gdy ten rodowód posiada.
    Szlachectwo rzeczywiście nie ma żadnego znaczenia w dzisiejszych czasach, ale w tych środowiskach szlacheckich szybciej znajdzie się owego gentelmana. Taka jest prawda i tego się nie zmieni. Spodobał mi się cytat Weroniki Rosati może także ten fragment o przekreślaniu danego człowieka podero wtedy, kiedy ma się do tego podstawy i że nie robi się tego pochopnie. A jeśli już się przekreśla to rzeczywiście dożywotnio .
    Moim zdaniem fałszywi gentelmani lub nie fałszywi to nie problem wystarczy mieć ograniczone zaufanie do tych, którzy za bardzo przywiązują wagę do pewnych form, bo iw większości wypadków pomijając wyjątki to są tylko gracze.

    Ja obawiam się innych mężczyzn konserwatystów udających wolnościowców. Takich , którzy tylko sobie dają prawo luźnego swobodnego życia, seksu, korzystają ze zmian obyczajów a tak naprawdę kobiety, które idą z nimi do łóżka nazywają w bardzo wulgarny sposób, bo oni mogą puszczać się na prawo i lewo, ale kobiety już nie. Miałam wątpliwą przyjemność spotkać takich mężczyzn, którzy seks proponowali, ale potem w rozmowie bardzo brzydko mówili o kobietach jak to się puszczają i jak to lecą na kasę. Gentelmani nie są dla mnie problemem ani żadnym zagrożeniem bardziej bym się obawiała farbowanych wolnościowców i chyba post na ten temat kiedyś napiszę .
    Pozdrawiam pkanalio

    OdpowiedzUsuń
  3. jeśli konserwatysta mówi o wolności, to traktuję to mocno podejrzliwie...
    bo albo chce to słowo wykorzystać marketingowo, by kogoś nawrócić na konserwatyzm, albo jest to hipokryta, do którego bardziej pasuje słowo "libertyn", niż "konserwatysta"...

    OdpowiedzUsuń
  4. Libertyn? To mi się przypomina Wicehrabia de Valmont z filmu Niebezpieczne związki. Jeśli nie oglądałeś to obejrzyj koniecznie tu masz link
    http://www.cda.pl/video/15115761

    OdpowiedzUsuń
  5. na początku libertyni to byli dawni wolnościowcy, którzy wyłamywali się z ramek ówczesnego konserwatyzmu... jednak niektórzy przeginali z tą wolnością i kompletnie nie liczyli się z wolnością innych... więc z czasem znaczenie słowa "libertyn" ograniczyło się do określania takich właśnie ludzi i o takich libertynach wspomniałem poprzednio...
    natomiast konserwatyści słowem "libertyn" określają każdego wolnościowca... co jest oczywiście z ich strony kłamliwą manipulacją...
    film obejrzę /słyszałem już kiedyś o nim/, zaś Tobie polecam jakąś książkę autorstwa markiza de Sade...

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam kiedyś książkę Wiek Markiza De Sade ,ale jego dzieł nie czytałam . Spróbuję poszukać na chomikuj .
    Dzięki i Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że jesteś :)
    Dobrze, że w młodości trafiłam na przyzwoitego człowieka (trochę tam ma za uszami ;) , bo im człowiek starszy tym rentgen skuteczniejszy.
    Ale tak jak piszesz, trzeba czasu by kogoś poznać, bo grać można na krótkim dystansie, lecz nawet najlepsi zawodnicy w tej dyscyplinie- w maratonie odpadają.
    Kiedyś czytałam o eksperymencie przeprowadzonym w Stanach- dobiera się pary wg cech charakteru, typu temperamentu, zainteresowań itp. i zamieszkują na pewien czas razem- efekt jest podobno nadzwyczajny- pary najczęściej dobrze się ze sobą dogadują, a potem wiele z nich tworzy trwałe związki. Pozdrawiam- b.

    OdpowiedzUsuń
  8. To prawda ,że im człowiek starszy tym łatwiej wyczuwa fałsz. Uczymy się na własnym doświadczeniu a niekiedy także cudzych . Są jednak osoby, które naiwne pozostaną zawsze, bo nie myśla, nie obserwują Idą za pozorami a potem konsekwencje są duże takiego błędu towarzyskiego.
    Jest wielu pozorantów, którzy odgrywają wiele ról bywają fałszywi gentelmani z pseudo rodowodem, ale i także pseudo wolnościowy, którzy odgrywają wyluzowanych typków prędzej czy później wychodzi szydło z worka, bywa, że za późno orientujemy się, z kim mamy do czynienia a to bywa przykre.
    Jeśli chodzi o związki to myślę, że warto patrzeć na aurę rodzinną i aurę swojego życia, jeśli związki w naszej rodzinie nigdy się nie układały, bo mężczyźni lub kobiety są hm nieciekawe a nasze życie, doświadczenia odbiegały od doświadczeń naszych rówieśników wtedy lepiej zrezygnować z budowania tradycyjnych związków rodzinnych a jeśli się na nie decydujemy trzeba się liczyć z tym, że możemy zostać sami i jest duże prawdopodobieństwo, że borykać się z trudami np., wychowania dzieci będziemy sami lub też to życie z naszymi parterami będzie trudne, Wszystko należy rozważyć.
    Ja jak już pisałam pkanalii obawiałabym się nie fałszywych, genelmenów, bo do nich mam wielki dystans, ale do tzw., wolnościowców, którzy udają wyluzowanych a w środku są bardzo konserwatywni i gardzą kobietami.
    Pozdrawiam i miło mi, że po dość długiej przerwie jednak znów mnie odwiedziłaś. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  9. Co do aury rodzinnej- to rzeczywiście warto się temu dobrze przyjrzeć, ale z drugiej strony, gdybym wzięła to pod uwagę to ... ale zaślepiona miłością nie wzięłam. Teściowa traktowana była okropnie, a u mnie to raczej mama zarządzała, kiepskie mieliśmy więc rokowania, ale się udało. Ważne, że mamy wspólne pryncypia, poza tym kobieta musi mieć trochę sprytu, wiedzieć kiedy odpuścić, nie stawiać spraw na ostrzu noża, ale w żadnym razie nie dać sobą pomiatać, nie może być urażona moja godność kobieca, drwiny na tym punkcie bym nie zniosła ale też nie muszę. Wydaje mi się, ale może się mylę, że teraz proporcje trochę się odwróciły, faceci są w defensywie, tak przynajmniej jest u znajomych par mojej córki, która na początku nie miała lekko, ale dobre rady matki poskutkowały;)- nie możesz pokazać słabości, jesteś silna ale pełna dobrej woli do zgody. Skoro ja daję serce, nie przyjmę kamienia. Nie zawsze jest to takie proste jak tu piszę, ale nam się udało, również mojemu synowi. Pięknej niedzieli :) b.

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj :)
    Dobrze obie wiemy, że z kulturą trzeba sie urodzić, bo ta nabyta diabła warta na dłuższą metę. Żaden szlachcic, król czy ktoś tam jeszcze nie może być dżentelmenem jeśli nie ma w genach szlachetności. Cham pozostanie chamem do końca, dżentelmen też. U kobiet bycie damą tez zobowiązuje z racji urodzenia. Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Masz wiele racji nie można dawać sobie wejść na głowę i to dotyczy zarówno mężczyzn jak i kobiet. Mi chodziło o to, że jeżeli wiele czynników np. związki się nie układają w naszej rodzinie, nie ma wsparcia i dotyczy to np. wszystkich kobiet w naszej rodzinie a nie tylko naszych rodziców lub też nie mamy zdrowia fizycznego, nasza edukacja nie przebiegała tak jak u innych po kolei, nasze życie, młodość było trudne to trzeba się zastanowić czy mamy siłę brać odpowiedzialność za rodzinę, dzieci, gdy zostaniemy sami, bo i takie sytuacje się zdarzają. Tu trzeba bardziej myśleć mózgiem niż sercem. Trzeba wiedzieć, jakie się ma atuty, bo jeśli jest ich niewiele to warto się zastanowić nad danym wyborem czy warto w związki wchodzić. Wiem ja mam dość specyficzne zdanie na tego typu tematy, wiele ludzi by się z nimi nie zgodziło. Ja jednak tak a nie inaczej pewne rzeczy postrzegam.
    Kulturowe wiele się zmieniło na lepsze dla kobiet, są bardziej asertywne, umieją walczyć o swoje natomiast mężczyźni nie nadążają nad zmianami, nie akceptują, że kobiety się zmieniły, że nie będziemy tolerować tego, co nasze matki czy babki stąd wiele rozwodów, bo już nie tak łatwo przełykamy pewne rzeczy. No cóż zmiany bywają bolesne dla niektórych i jeśli tak dalej pójdzie będziemy mieć pełne równouprawnienie nie tylko w przepisach, ale i w realnym życiu. Oby nas tylko Islam nie zalał.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  12. Aby być damą, gentelmanem, który zawsze wie jak się zachować trzeba się takim człowiekiem urodzić, mieć to w duszy. Bardzo rzadko takim genelmenem czy damą jest osoba, która nie ma szlacheckiego pochodzenia, dlatego lepiej mieć ograniczone zaufanie do ludzi, którzy nagminnie używają pewnych form, zasad savoir vivre, u, bo zazwyczaj jest to tylko gra a prędzej czy później wychodzi takim gentelmanom słoma z butów.
    Są też jeszcze ludzie, którzy próbują udawać inteligentów, twierdza oni, że wszyscy ludzie to idioci, nagminnie tego zwrotu używają, uważają się za elitę i ludzi lepszych od innych.
    Problem polega na tym, że ani nie mają stosownego wykształcenia oprócz bycia mocnym w gębie ani niczego w życiu nie osiągnęli, ale wyzywać innych wyzywają i bywają przekonujący na tyle, że inni uważają ich za coś wartościowego. Śmieszne a jednocześnie żałosne.
    Pozdrawiam Mayu

    OdpowiedzUsuń
  13. Właśnie, a dlaczego dzieci mają cierpieć z powodu nieroztropności rodziców, z powodu okoliczności, które były dość oczywiste, albo które można było przewidzieć? Poza tym wg mnie, jakby nie patrzeć, w epoce PRL-u młodym było łatwiej, była pewna praca, osłony socjalne (ja byłam w sumie 5 lat na wychowawczym!), przedszkola, żłobki, młode babcie emerytki. Problem był z lokum, ale czy teraz go nie ma, skoro nie ma na czynsz. Jak to się ma do obecnego wariactwa, gdy w niebotycznym stresie młodzi po całych dniach siedzą w robocie itd, itd. Że o równowadze politycznej nie wspomnę- kapitalizm się b. starał. Co do równouprawnienia, ach napiszę innym razem, bo już późno a rano uprawniona do pracy mama podrzuci mi smerfa, a na 12.00 polecę uprawniona do mojej roboty ;) Pzdr.- b.

    OdpowiedzUsuń
  14. Chodziło mi o to, że warto patrzeć na aurę rodzinną, ale przede wszystkim na aurę naszego życia, bo ona się raczej nie zmieni. Np., jeśli w rodzinie mężczyźni się nie sprawdzają, nie pełnią funkcji rodzinnych, naszym siostrom, kuzynkom te relacje damsko męskie nie wychodzą, są one trudne to wielce prawdopodobne, że i nasze relacje do szczęśliwych nie będą należały. Gdy się rodzimy w danej rodzinie to po jakimś czasie w tapiamy się w wibracje rodzinna a ją trudno zmienić.
    Jeśli chodzi o czasy PRL to pełna zgoda . Było kobietom łatwiej, nie były tępione, kobiety spokojnie mogły po długim czasie wrócić na etnek pracy bez szkody dla dzieci, bo dzieci przez długi czas były w domu z matkami, babciami a nie szwendały się po przedszkolach czy żłobkach. Wydaję mi się, że dzisiaj dzieciom jest o wiele gorzej jest taki pęd może i mają zabawki, komputery nic im nie brakuję, ale brakuję rodziców, którzy są zapracowani.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Może niejasno napisałam, ale rozumiem o co chodzi, po prostu taka niekorzystna aura będzie rzutować na życie potomków, skazując ich na niezawinione cierpienia. Ale z drugiej strony, nie musi tak być, można taką serię przełamać. Nam się udało, głównie dzięki temu, że miałam dobry przykład w osobie mojej starszej koleżanki i mogłam się wzorować na jej podejściu do wielu istotnych dla małżeństwa i rodziny spraw. Jej mądrość życiowa była moim drogowskazem. Dobranocka- b. Polska biało-czerwoni:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak o to mi chodziło o aurę rodzinną, ale także aurę naszego życia, jako osobnej jednostki ludzkiej. Chodziło mi także o to, ze jest coś takiego jak hm przeznaczenie, coś, co jest nam pisane oraz o zdarzenia, które mogą się powtórzyć lub też, że coś, na co czekamy lub oczekujemy się nie wydarza lub nie mogło się wydarzyć to jest coś, na co nie mamy wpływu i czego nie można zmienić. Wiadomo, że trzeba walczyć z losem, samemu go krztaltować, brać przykład z ludzi, którzy mają pozytywny wpływ niemniej jednak trzeba zawsze wiedzieć, jakie ma się zasoby i możliwości czy jak się coś nie uda będziemy mieć siłę podołać obowiązkom samemu a jednocześnie będziemy potrafili nadal czerpać z życia radość mimo przygniatających obowiązków i trudów czy powoli coraz bardziej będziemy czuć zgorzchnienie. Życie bywa trudne warto brać wszystko pod uwagę.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń