sobota, 1 października 2016

Dziewczyny, nie brońcie "kompromisu"! Was on nie chroni -Artykuł


            W Polsce po raz kolejny rozpoczęła się dyskusja na temat aborcji.  Który to już raz? Tym jednak razem pro life chce zabijać kobiety pod płaszczykiem ochrony płodów.Ich zainteresowanie płodami kończy się w momencie, gdy następuje akt porodu, wtedy ich już nic nie obchodzi ani dziecko ani zdrowie kobiety.


           Ci osobnicy nienawidzą kobiet taka jest prawda. Jednak środowiska lewicowe, wolnościowe są  moim zdaniem w uśpieniu tak jakby niedostrzegany zagrożenia, jakby pro life traktowały, jako niegroźny margines społeczny. A to jest wielki błąd, który może się skończyć tragicznie.


            Obecnie obowiązująca ustawa antyaborcyjna zwana ironicznie kompromisem nie pozwala na to, aby kobieta miała wybór. A trzy przypadki dopuszczalności aborcji nie są respektowane, dowodem na ten fakt  są  Pacjentki prof. Chazana i Alicja Tysiąc, która straciła nieodwracalnie wzrok (podobno widzi już tylko na jedno oko a wada jest nieoperacyjna)


           Ten antyaborcyjny kompromis wymyślili mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet. Jest ich niestety zbyt wiele. Jednak dziś chciałabym przytoczyć słowa mężczyzny, który namawia kobiety, aby wreszcie się obudziły i zaczęły walczyć o swoje prawa . Myślę ,że warto go przeczytać i posłuchać , bo mąrze pisze. ;


Dziewczyny, nie brońcie "kompromisu"! Was on nie chroni


Kiedy nareszcie ogłaszacie masowy protest, chcę wesprzeć Waszą odwagę. Kiedy mówicie, że obecny "kompromis" aborcyjny to dobre rozwiązanie, chcę rozwiać Wasze złudzenia.


 Drogie Dziewczyny (z "Gazety Wyborczej" i nie tylko),


Wczoraj przeczytałem w "Gazecie", że chcecie zaprotestować przeciwko projektowi ustawy, który całkowicie zabrania przeprowadzania aborcji w Polsce. Nazywacie go "przygotowanym przez fanatyków" i nie ma tu między nami sporu.


Niech mi będzie wolno wyznać, że kiedy ogłaszacie (nareszcie!) masowy sprzeciw – jestem z Wami, bo macie słuszność. Ale kiedy niektóre z was twierdzą, że polski tzw. kompromis aborcyjny z 1993 roku "ciągle jest najlepszym rozwiązaniem" – jestem zdumiony, że macie jeszcze złudzenia.


O Was bez Was, czyli kompromis w ironicznym cudzysłowie


Jestem zdumiony, bo to przecież głównie Wy już teraz jesteście otoczone "opieką" jednej z najbardziej restrykcyjnych ustaw aborcyjnych w Europie.


Mogę zrozumieć, z jakich powodów autorzy i obrońcy tej ustawy chętnie określają ją jako "kompromisową". Za wyjątkowy sukces mogą sobie jednak poczytywać to, że same kobiety godzą się na mówienie o "kompromisie" bez ironicznego cudzysłowu. A już zwłaszcza, jeśli robią to w sytuacjach tak przełomowych dla ochrony praw kobiet w Polsce, jak dzisiejsza.


Jestem zdumiony, bo nic mi nie wiadomo o tym, aby polskie kobiety w latach 90. zawierały w tej sprawie jakiś kompromis, będąc jego stroną. Tym bardziej nie mam poczucia, aby w kolejnych latach były traktowane jako strona. Czy Wy czułyście się stroną wtedy? A czujecie się nią dzisiaj?


"Kompromis" bez gwarancji


Jestem zdumiony, bo to przecież Wy wiecie – znacznie lepiej niż ja – że ta jedna z najbardziej restrykcyjnych ustaw w Europie okazuje się w działaniu jeszcze bardziej restrykcyjna niż na papierze.


Czy niektóre z Was ciągle myślą, że mają prawo do aborcji w trzech wyjątkowych przypadkach dopuszczonych ustawą? Formalnie może tak. W istocie często go przecież nie mają, choćby i któryś z "trzech przypadków" na aborcję pozwalał.


To przecież Wy lepiej znacie i rozumiecie dramat pacjentek dr. Chazana. Słyszałyście więcej o kobietach odsyłanych od szpitala do szpitala czy o skandalicznych przypadkach tzw. ogólnych klauzul sumienia, skutkujących np. tym, że z mapy Podkarpacia znikły szpitale, w których kobieta mogłaby legalnie usunąć ciążę.


Państwo, które w latach 90. zafundowało Wam ten "kompromis", nie dało Wam jednocześnie żadnych gwarancji, że będzie go strzec.


Gwarancji mogą Wam za to udzielić tzw. obrońcy życia – od lat robią wszystko, aby nawet to resztkowe prawo do aborcji w sytuacjach nadzwyczajnych pozostało fikcją. Rozzuchwalili się, bo wiedzą, że może i państwo nadało temu "kompromisowi" formę, ale to oni napełniają go na co dzień treścią.


Nie chcą aborcji, ale z zapobieganiem też walczą


Robią to nie tylko w kwestii aborcji. Pamiętacie jeszcze, że częścią "kompromisu" było m.in. wprowadzenie do szkół edukacji seksualnej?


Zapewne nie tylko Wy rozumowałyście wtedy i później logicznie: skoro "obrońcy życia" z taką odrazą mówią o aborcji, to zgodzą się na to, co mogłoby realnie ograniczyć jej skalę – czyli powszechną edukację seksualną i ułatwienie dostępu do antykoncepcji, w tym także pigułek "po".


Daliśmy się wszyscy zrobić na szaro: w walce z rzetelną, dostosowaną do wieku edukacją seksualną oraz profilaktyką "obrońcy życia" są nie mniej zajadli niż w forsowaniu całkowitego zakazu aborcji. Przestrzeganie także tej części "kompromisu" nigdy ich nie interesowało.


Zważywszy na to, czego się dziś dowiadują i nie dowiadują uczniowie na lekcjach tzw. wychowania do życia w rodzinie, trzeba przyznać, że "obrońcy życia" znów okazali się diabelnie skuteczni. Znów: znacznie skuteczniejsi niż samo państwo. Czy to Wam czegoś nie mówi o tym "kompromisie"?


Obrońcy życia skrzykują się sprawniej


Presja tzw. obrońców życia na to, aby drogą ustawy odebrać Wam resztki praw w kwestii aborcji, jest zjawiskiem stałym. Pomysły zaostrzenia ustawy, z których każdy zagraża zdrowiu i życiu polskich kobiet, co jakiś czas przerabiamy na nowo.


To nie jest anomalia – to jest stały element krajobrazu. To nie jest ponawiany atak z prawej flanki na "kompromis" aborcyjny – to jest efekt działania tego "kompromisu". Dzieje się to wszystko także dlatego, że moralnego szantażu tzw. obrońców życia politycy ciągle bardziej się boją niż Waszego gniewu. Będzie dla nas wszystkich lepiej, kiedy to się zmieni.


"Obrońcom życia" jedno trzeba przyznać: do narzucania innym swoich przekonań skrzykują się dotąd znacznie skuteczniej niż polskie kobiety do obrony własnych praw. To, że lada moment nawet fikcja "kompromisu" może się nie ostać, jest dla nas wszystkich groźne. Jednak to, że niektóre z Was są gotowe dzisiaj protestować, broniąc jednocześnie owej fikcji, jest zdumiewające.


Brońcie się i bądźcie dzielne


Przyjmijmy na moment, że ten "kompromis o Was bez Was" wcale nie służył temu, żeby Was zdyscyplinować i zagonić do kąta. Może ci, którzy ów "kompromis" ustalili, naprawdę liczyli, że w tym kącie prawdziwi wrogowie kobiet Was nie znajdą i nie będą czyhać na resztkę Waszych praw.


Problem polega na tym, że Wasi wrogowie od początku ani myśleli tego "kompromisu" przestrzegać. Zacierali ręce, gdy ustawa okroiła Wasze prawo wyboru do minimum, a o to, by ograniczać je do zera, dbają już sami. Kiedy tylko dostrzegali w parlamencie – tak jak dziś – bardziej sprzyjający układ planet, do deptania "kompromisu" rzucali się na wyprzódki. Swoją drogą nie ma co udawać, że się z takimi zamiarami jakoś przesadnie kryli.


Dzisiejsze sejmowe i medialne paroksyzmy wokół aborcji budzą Wasz uzasadniony lęk. Mają jednak pewną zaletę: możecie się w tej kwestii pozbyć iluzji. "Kompromis", którego część spośród Was chce bronić, nie działa. W powietrzu wisi inne pytanie: co Wy na to?


Dziewczyny, nie pozwalajcie się już zagonić do narożnika. Dzisiaj widać już doskonale, że to, czego niektóre z Was są gotowe bronić jako szlachetnej idei, nie broni Was przed zakusami fanatyków wcale a wcale. A zatem nie brońcie tego "kompromisu" i Wy – brońcie siebie i bądźcie w tym dzielne.


Dziewczyny (z "Gazety Wyborczej" i nie tylko) – powodzenia! I w najbliższy poniedziałek, i każdego następnego dnia.


Autor;Mateusz Zimmerman


http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/dziewczyny-nie-broncie-kompromisu-was-on-nie-chroni-komentarz/r8ytpn